wracam.
Tak. Czas teraźniejszy. Cały czas. Wracam. Wracam cały czas. Ciekawe czy uda mi się wrócić...
“Czasami w tej ucieczce przed samym sobą doganiała mnie noc.”
Przerwałam jakiś czas temu abc. Nie miałam napadu. To ... uwierzcie mi, nie to. Kłamać nie będę. Myślałam, że waga skoczy ~ jak Biały Królik do nory będącej wrotami do Krainy Czarów - pośpiesznie tylko zerkając na zegarek i zupełnie nie zwracając uwagi na płynącą rzeczywistość. Otóż nie. Najpierw schudłam do 42,6. Potem wróciła mi woda. Ale na obecną chwilę ważę ok 43.
Oficjalnie nie byłam aktywna w sieci. Nieoficjalnie sprawa układała się nieco inaczej.
Czytałam wpisy. Próbowałam zrozumieć sens poszczególnych słów. Wdrożyć się w Waszą rzeczywistość niekoniecznie ją komentując.
Po prostu czuć.
Po prostu być.
“Czystej krwi polski romantyk, co to wiecznie szuka czegoś poza rzeczywistością (…)”
[*] dla mojego podejścia.
Muszę jak najszybciej dojść do 40 i to utrzymać. Mieć z głowy. Ale co ? Zacząć. Znowu zacząć. Nawet kuźwa nie wiem na dobrą sprawę co zacząć.
"Lalka". Szczerze? Utożsami(ł)am się z głównym bohaterem. Wpad(ł)am w stan melancholii.
To jedno z lepiej przedstawionych realiów w powieści. Autentyczność bohaterów.
Z dnia na dzień czuję, że coraz bardziej nie pasuję do zastanej rzeczywistości, że doprowadzę się do obłędu. Przeczuwam, że "Lalka" jest tylko odzwierciedleniem mojego własnego życia, czasu.
Jestem pozytywistą w czynach.
Romantykiem w czuciu.
“We mnie jest dwu ludzi (…) jeden zupełnie rozsądny, drugi wariat. Który zaś zwycięży?”